W spektaklu Wojciecha Malajkata „Dulscy. Tragifarsa kołtuńska” według „Moralności Pani Dulskiej” Gabrieli Zapolskiej humor przeplata się z groteską i absurdem, wściekłość i buta z nadzieją, naiwnością i rezygnacją.
Mimo swoich 111 lat dramat Zapolskiej nie traci na aktualności, ponieważ kołtuństwo polskie niezależnie od tego, czy żyjemy na początku dwudziestego wieku czy w wieku dwudziestym pierwszym obecne jest w narodzie i nie wygląda na, by miało się to zmienić.
Reżyser spektaklu „Dulscy. Tragifarsa kołtuńska” skupia się na pokazaniu życia Dulskich przez pryzmat Zbyszka, to w jego pokoju toczy się akcja, to jego prywatność jest co chwilę naruszana przez domowników.
Zbyszko Dulski jest klastycznym młodzieńcem buntującym się przeciwko swoim rodzicom oraz światu. Bohater nie godzi się na życie w drobnomieszczańskim świecie, w którym normą jest hipokryzja, obłuda, powierzchowna religijność i zawiść. Takie życie, w kołtuństwie i dulszczyźnie, jest jedynie pozorem egzystencji, której młodzieniec nie chce doświadczać. Otwarcie manifestuje pogardę, którą obdarza swoją rodzinę i to, co ona sobą reprezentuje – polskie kołtuństwo. Buntuje się przeciwko Dulskim – apodyktycznej i znerwicowanej matce, spokorniałemu ojcu i zdemoralizowanej ciotce. Buntując się przeciwko dulszczyźnie buntuje się również i przeciwko sobie. Jego niezgoda na drobnomieszczańskie obyczaje wpływa na życie pozostałych domowników – Hesi i Meli, czyli młodszych sióstr Zbyszka oraz Hanki, pomoc domowej, z którą łączą go intymne relacje oparte także na pozycji władzy, jaką ma nad prostą dziewczyną.
Czy, tak jak życie w dulszczyźnie, również i niezgoda Zbyszka na kołtuństwo nie jest jedynie pozorna? Czy jego bunt ma sens? Jak bardzo jednostka zdeterminowana jest przez rodzinę, w której się urodziła i wzrasta? Czy z kołtuństwa można się wyzwolić?