Sienkiewicz kochany i Sienkiewicz wyklęty. Tyle razy już zabijany, pozornie martwy, a przecież wciąż żywy. Największy – obok Jana Matejki – architekt naszej narodowej wyobraźni. Twórca najchętniej śledzonych polskich seriali XIX wieku. Kolejne, wychodzące na łamach gazet rozdziały-odcinki imponowały wizją i rozmachem jak „Gra o tron”, emocjonowały jak swego czasu „Niewolnica Isaura”, bawiły i przerażały jak „The Walking Dead” i na zawsze ustawiły nam perspektywę patrzenia na wydarzenia historyczne z połowy XVII wieku (mniej ważne, czy zgodną z faktami). Twórca „Potopu”. Opowieści arcypolskiej, wdrukowanej w nasze serca i głowy, z pełnokrwistym, tak boleśnie nam bliskim głównym bohaterem. Opowieści pisanej – podobno – ku pokrzepieniu serc.
Jakub Roszkowski, reżyser spektaklu i autor adaptacji, postanowił przyjrzeć się Sienkiewiczowskiej opowieści przez pryzmat tego, co zakopaliśmy na cmentarzu historii i pamięci. Postaci z naszej zbiorowej świadomości, takie jak Andrzej Kmicic, Michał Wołodyjowski czy Jan Onufry Zagłoba zyskują nowe życie, by raz na zawsze rozprawić się z grubymi warstwami kurzu i lukru, które narosły wokół ich przygód. No i jest jeszcze Oleńka! Ciekawe dlaczego o niej nikt nigdy nie pamięta?