Krakowiacy i Górale w 1794 roku wywołali rewolucję. Błaha historia miłosna okazała się insurekcyjnym manifestem. Niepozorna fabuła podgrzała i tak już wrzące polityczne emocje. Mieszkańcy Warszawy wychodzili na ulice, śpiewając arie z opery Bogusławskiego, a sparafrazowany fragment „Wy uczciwi, którzy wszędzie cierpicie dla cnoty” porównywany był z francuskimi pieśniami rewolucyjnymi: Ça ira i Marsylianką.
Krakowiacy i Górale w 2015 roku też będą o rewolucji. Po przeszło dwustu dwudziestu latach w mocy pozostają pytania o równość i braterstwo, które brał na sztandary Kościuszko, i które stały u początków polskiej nowoczesności. Ciągle warto pytać o zgodę, do której wzywał Bogusławski – czy aby nazbyt prędko nie unieważnia ona istniejących napięć społecznych? Trzeba wreszcie zapytać o możliwość rewolucji – czy każda musi się kończyć tak samo: stosem trupów i klęską pięknych ideałów?