Paternoster Helmuta Kajzara to dramat o poszukiwaniu samego siebie, o zmaganiu się z własną tożsamością. Główny bohater, Józio – światowej sławy artysta – wraca we śnie do rodzinnej wsi, by zadać sobie pytanie: czy tradycja, kulturowe dziedzictwo i wiara ojców pomogły mu w życiu, były podporą w mozolnym trudzie pięcia się po szczeblach kariery, czy też były raczej obciążeniem, odrzuconym wreszcie po latach balastem? Czy istnieje w nim jeszcze więź ze światem, który go ukształtował, czy też będąc już zakorzenionym w „wielkim świecie”, ale ciągle przecież tam obcym – pozostanie na zawsze obcym dla wszystkich.
Józio wraca w przeszłość, by rozpoznać źródła tożsamościowego zamętu. Jak syn marnotrawny staje w domowych progach pokorny i pełen skruchy. Ojciec nie jest jednak skory do odegrania roli wybaczającego i miłującego rodzica. Wręcz przeciwnie – jak niegdyś – bezwzględnie odrzuca syna. „Ciało masz włochate, niewieście” – słowa ojca naznaczają Józia piętnem odmienności. Mimo to, syn czyni krok następny. Spogląda na ojca oczami dziecka – pragnie wielbić go i podziwiać jak mały chłopiec, doświadczyć ojcowskiego autorytetu i akceptacji. Potem wynosi ojca do kolejnych godności. I wszystko na próżno. Józio musi więc w końcu unicestwić świat, który stworzył – jego Sobowtór skazuje ojca na śmierć, a goście rozgrabiają dom. Ale Kajzar nie pieczętuje Józiowego snu znakiem rozpaczy. Raczej, może trochę przewrotnie, czyni „pęknięcie” i „zamęt” rozpoznanym i zaakceptowanym kształtem Józiowej tożsamości.